Testy
Alfa Romeo Audi BMW Citroen Dacia Fiat Ford Honda Hyundai Jaguar Kia Lancia Land Rover Mazda Mercedes Nissan Opel Peugeot Renault Skoda Suzuki Toyota VWAlfa Romeo Giulietta – Stworzona by być piękną
Alfa Romeo jest firmą z ponad stuletnią tradycją. Słynie z aut sportowych i wyścigowych, przyspieszających bieg krwi w żyłach kierowcy wprost proporcjonalnie do wzrostu obrotów silnika. Może nie wszystkie modele włoskiej marki wpisują się w ten kanon piękna, ale Alfa od zawsze kojarzyła się z autem o groźnym wyglądzie. Ten ostry agresywny przód dostrzegany we wstecznym lusterku wzbudzał szacunek zmuszając do pokory i zjechania na prawy pas. Włoscy wojownicy przez lata podbijali ulice na całym świecie a ich dewizą były perfekcja wykonania, doskonałe osiągi i wzbudzające respekt i podziw sylwetki. Co się zatem stało?
Najpierw w 2008 roku pojawiło się MiTo o wyglądzie uroczego samochodowego bobasa a dwa lata później jego większa siostra – Giulietta, następczyni popularnego modelu 147. W jakim kierunku zmierza polityka włoskiej firmy? Czy w myśl kampanii reklamowej Fiata „Drive Friendly” zakładającej rezygnację z agresywnych „wyrazów twarzy” a propagandę aut wyglądających sympatycznie i plastusiowo, Alfa zrobiła dokładnie to samo? Stworzyła auta o sercach potwora, a wyglądach gumisia?
O ile MiTo od pierwszej chwili jest narowiste i pełne energii niczym mały szczeniak, Giulietta jest inna. Stateczna, dostojna, elegancka. Mimo, że pod maską testowego egzemplarza drzemał najmocniejszy diesel w gamie włoskiej firmy, nie było mi dane poczuć jego potencjału. Mowa tu o jednostce 2.0 JTDm generującej moc 170 koni mechanicznych i 350 Nm momentu obrotowego. To dużo zważywszy na masę własną wynoszącą 1395 kilogramów, zwłaszcza, że Giulietta przyspiesza od zera do setki w niecałe 8 sekund. Nie potrafię więc określić co poszło nie tak. Teoretycznie patrząc na takie parametry pojazdu i wiedząc, że będzie to Alfa Romeo, podskoczylibyśmy z radości myśląc, że już za moment będziemy mieli do czynienia z nieprzeciętnym, charakternym i dynamicznym autem. Tymczasem otrzymujemy spokój i niczym nie zmąconą wykwintność. W całej swojej przewidywalności Giulietta nie jest jednak ani odrobinę nudna. Ona po prostu jest już dużą dziewczynką, a nie dzieckiem, które wiecznie chce się bawić. Mocy z pewnością jej nie brakuje, prowadzi się pewnie z należytą dla Włochów precyzją, lecz jednak brak jej tej zadziorności, na którą tak bardzo liczyłam.
W kwestii wyglądu Giulietta jednak spełnia wszystkie założenia w myśl których została stworzona. Wyznaczając nowe standardy w dziedzinie 5-cio drzwiowych hatchback’ów, jej sylwetka znacząco odbiega od innych aut segmentu C. Dynamiczna linia, 18-calowe alufelgi o klasycznym dla Alfy Romeo kształcie pięciu podków i charakterystyczny kształt grilla tworzą stylową całość, obok której nie sposób przejść obojętnie. Wrażenie z tyłu pojazdu potęgują dodatkowo aerodynamiczny spoiler zintegrowany z tylną klapą oraz dwie końcówki wydechów rozmieszczone po dwóch stronach zderzaka. Tylne reflektory wykonane w technologii LED wyglądają niczym baranie rogi, dając w efekcie końcowym piękny dynamiczny tył, który sprawia, że optycznie auto wydaje się być bardzo niskie. Z boku również młodsza siostra MiTo prezentuje się nadzwyczaj godnie. Dość muskularna sylwetka jest delikatnie przerwana subtelnym przetłoczeniem biegnącym od przedniego reflektora przez nadkole do drzwi kierowcy. Tam w okolicy klamki na chwilę zanika, by zaraz powrócić w blasku chwały i poprzez tylne drzwi zdecydowanie pobiec ku tylnemu reflektorowi tworząc idealnie zintegrowaną całość. Tradycyjnie dla firmy z Turynu, klamka tylnych drzwi umyka naszej uwadze, będąc dyskretnie ukrytą obok szyby. Po zachwytach nad jej uroczym włoskim profilem i niezaprzeczalnej urodzie tylnej części auta, przychodzi rozczarowanie jakim jest front. Zapewne ile na tym świecie osób tyle opinii. Jedno jednak jest pewne – koło żadnej Alfy Romeo nie przejdziemy obojętnie. Może wzbudzić nasz zachwyt lub niechęć, lecz z pewnością wizualnie wywoła w nas skrajne emocje. Niestety ja należę do tej grupy osób, której przód Giulietty nie przypada do gustu. Przednie reflektory są równie „wyłupiaste” jak w mniejszym MiTo. Jednak o ile w jej starszym bracie całość tworzy pociesznego plastusia, o tyle w Giuliet’cie nijak nie pasują mi one do całokształtu. Trzy czwarte samochodu jest dynamiczne, a przód znów jest pocieszny. Mocno zaokrąglone reflektory również wykonane w technologii LED, moim zdaniem kompletnie nie pasują do ogólnego wizerunku Giulietty. Trójkątny grill wraz z przetłoczeniami na masce będącymi jego przedłużeniami oraz tablica rejestracyjna umieszczona z boku zderzaka, to znaki charakterystyczne dla włoskiej marki. Gdyby tylko te reflektory były bardziej kanciaste, może nie rodem z japońskich aut sportowych, ale gdyby po prostu osoba projektująca je pokusiła się o odrobinę więcej finezji, patrzylibyśmy na auto niezaprzeczalnie piękne.
Wnętrze – jak to u Włochów – jest skrajnie perfekcyjne. Testowy egzemplarz wyposażony był w pół-skórzane fotele, które precyzją wykonania i oferowanym komfortem z pewnością przewyższają liczne skórzane siedzenia z aut klasy premium. Subtelne przeszycie czerwoną nitką jest dostrzegalne praktycznie wszędzie, od kierownicy, przez dywaniki, aż po obszycie mieszka drążka zmiany biegów. Nadaje to wnętrzu sportowego i dynamicznego charakteru. Na konsoli środkowej, znajdują się przyciski odpowiedzialne za sterowanie multimediami i nawigacją satelitarną. Muszę jednak przyznać, że obsługa systemowa Giulietty pozostawia wiele do życzenia i gdyby ktoś postanowił napisać instrukcję wyłącznie do obsługi jej interfejsu, zajęłaby ona ładnych kilkanaście stron. Przycisków i funkcji jest dość dużo i niestety daleko im do intuicyjności. Poniżej mamy do dyspozycji trzy pokrętła służące do sterowania nawiewem i klimatyzacją, a powyżej ciekłokrystaliczny wysuwany ekran. Co do niego (choć może to wina systemu operacyjnego odpowiedzialnego za sprawną pracę multimediów) mam jednak pewne zastrzeżenia. W pewnym momencie ekran po prostu wyłączył się w pozycji wysuniętej i tak został. Nie pomogło wyłączenie zapłonu, ani próby ponownego uruchomienia multimediów. Gdy już się poddałam martwiąc się czy aby czegoś nie zepsułam, ekran nagle ożył i pracował bez zarzutu do końca testów. Do dziś nie jestem w stanie wyjaśnić dlaczego taka sytuacja miała miejsce. Ciekawą opcją dostępną na ekranie (gdy działa) jest funkcja wizualizacji pracy turbiny ( przy pracy w trybie Dynamic). Ukazuje ona dwa ruchome suwaki, jeden z nich pokazuje wskazania doładowania turbosprężarki (w barach), a drugi procentowy aktualnie wykorzystywany potencjał mocy silnika. W temacie wnętrza jest jedna rzecz niezaprzeczalnie łącząca MiTo z Giuliettą – kierownica. Duża jak w ciężarówce, twarda i plastikowa w dotyku.
Reasumując: gdyby nie przednie reflektory, Giulietta jest bez wątpienia pięknym samochodem. Wnętrze emanuje perfekcją i precyzją wykonania. Silnik jest dobrą jednostką napędową, lecz nie ma w sobie takiego potencjału jakiego bym od niej oczekiwała. Trzeba by się zastanowić jakie to auto ma być. Nie narowiste ani nie dzikie. Raczej spokojne, dostojne, przyjemne w prowadzeniu. Ona taka jest. Cóż, najwidoczniej Giulietta została stworzona po to, by być piękną.
Silnik | turbodoładowany, wysokoprężny, R4, 16 zaworów | |
Typ wtrysku paliwa | bezpośredni | |
Objętość skokowa | 1395 cm3 | |
Moc maksymalna | 170 KM przy 4000 obr/min | |
Maksymalny moment obrotowy | 350 Nm przy 1750 obr/min | |
Skrzynia biegów | 6 biegowa CTC (dwusprzęgłowa) | |
Objętość bagażnika | 350 l | |
Objętość zbiornika paliwa | 60 l | |
Wymiary |
| |
Długość | 4351 mm | |
Szerokość | 1798 mm | |
Wysokość | 14265 mm | |
Rozstaw osi | 2634 mm | |
Masa własna | 1340 kg | |
Ładowność | 560 kg | |
Zużycie paliwa | Wg. producenta | Testy redakcyjne |
Cykl miejski [l/100 km] | 5.3 | 6.2 |
Cykl zamiejski [l/100 km] | 4.0 | 4.9 |
Cykl autostradowy [l/100 km] | - | 6.2 |
Prędkość maksymalna | 218 km/h | |
Przyspieszenie 0-100 km/h | 7.9 s | |
Cena wersji podstawowej | 69 900 zł (promocja) | |
Cena wersji testowej od | 96 900 zł | |
Cena egzemplarza testowego | Ok. 125 000 zł |
Zdjęcia: Maciej Gis